Ten materiał to dźwiękowa transmisja z miejsc, których nie widać — ani ludzkim okiem, ani okiem duszy. Nagrywałem go w odosobnieniu, z minimalnym sprzętem, celowo prymitywnie. Wszystko powstało z potrzeby wewnętrznej — nie z ambicji, nie z chęci tworzenia czegoś „ładnego". To raczej dokumentacja zjawisk, które trudno opisać słowami.
Pierwszy utwór to zapis niepokojącego przekazu — coś jak nagranie EVP z drugiej strony. Brzmienia są surowe, zakłócone, jakby nadawały z zaświatów. To próba uchwycenia momentu, w którym kontakt zostaje nawiązany, ale nie wiadomo z kim.
Drugi utwór to podróż astralna, świadome opuszczenie ciała. Wszystko tu jest powolne, zawieszone, jakby dryfujące po pustych, obcych przestrzeniach.
Trzeci utwór — "Czarna Mgławica" — to samotna wędrówka przez kosmiczną próżnię. Minimalna melodia, brak struktury — tylko dryf przez nieskończoność.
Czwarty utwór, "Zjadacze Światła", to dźwięk obecności bytów, które żywią się światłem gwiazd. Nie przynoszą nic — tylko pustkę, chłód i ciszę. Tam, gdzie się pojawiają, życie zanika.
Muzyka jest minimalistyczna, prymitywna, momentami niedoskonała — i taka ma być. Nie chodzi o estetykę, tylko o klimat, przekaz, obecność. To transmisja. Nie dla wszystkich.