Nie do końca wiadomo, skąd przybył Carlo, ale właśnie wrócił do Mediolanu. W Berlinie zaprosił mnie z Cateriną na pizzę, gdy strasznie zmokłem i byłem bez grosza przy duszy. Pizza była wyśmienita, też dlatego, że gruba. Carlo jest jedną z tych magicznie rozdartych osób, które w klubach widzą bijące na pusto serca, a w muzyce intrygującej i kombinowanej - cwaniactwo. Zachęca, żeby spotkać się gdzieś pośrodku albo i razem poszukać czegoś stabilnego. Takie dążenie jest chyba czymś na kształt miłości... dokładnie tak jak ta płytka. Ale nie jest lekko, więc i ta płytka jest rozemocjonowana i niepewna, a jednocześnie tak statyczna. Jak to się dzieje???