Jedna piosenka jest weselna, a druga o zabarwieniu erotycznym - wszystko to w sosie psychodeliczno-tureckim

Belgijska mieszanka chłodnych brzmień i marzeń o dalekich krajach z 1982. Hipnotyzująca płyta. Jest tu też saksofonista z Tuxedomoon

Niby minimalistycznie i wave'owo, ale jednak o naturze. Szwajcarka wraca do znanego i lubianego holenderskiego labelu z drugim albumem. Tym razem śpiewa po włosku

Nieustępliwe, mroczne elektroniczne disco - ale trzeba zwrócić uwagę na drugi numer - w oryginale i w przeróbce barona italo!

Szwedzka muzyka zachodzącego słońca. Co jest dziwne, bo tam słońce zachodzi chyba szybciej. Jest nieśpiesznie. Czasem piosenkowo/melodyjnie, czasem dubowo

Szalony francuski label BFDM tym razem zmniejsza tempo. Ale czasem wolno znaczy intensywnie, intensywniej. Na okładce jest klapek.

Przesterowane syntezatory, breakbeat, rosyjskie wokale i słońce świecące w twarz. Muzyka chłodnego lata albo ciepłej zimy

Kolejne wykopane nie wiadomo skąd zaskakujące eksperymenty Patricka Cowley'a, kojarzonego do niedawna tylko z szybkim disco. Piękna nieheteronormatywna przygoda!

Zapomniane nagrania z samego początku muzyki industrialnej. Jesteśmy w kręgu Throbbing Gristle i Whitehouse, więc nie liczymy, że będzie miło, ale tu jest jakby... hipnotycznie?

Zestaw elektronicznych miniatur z wystawy w Wenecji z 1984. Zawiera parę skromnych impresji i parę świetnych numerów z bitem. No i dodatkową 7''